19 grudnia 2020

Zbyt trudne lektury

Autor: Piotr Kamiński
Zamknij

Piotr Kamiński

Krytyk muzyczny, znawca opery, pisarz i tłumacz literatury, m.in. Szekspira.

Piotr Kamiński na Facebooku

Choć okazji do wstrząsów jest dziś pod dostatkiem, jeden niedawny tekst prasowy wstrząsnął mną szczególnie. To opublikowana na łamach poważnej, polskiej gazety wypowiedź w sprawie lektur szkolnych.

Dowiedziałem się z niej między innymi, że Chłopcy z Placu Broni to dla „dzisiejszej młodzieży” książka niezrozumiała bez przypisów, a córki autora tej wypowiedzi odpadają od Trylogii już po paru stronach, bo nie są w stanie zrozumieć, co właściwie czytają. Stan ten miał uzasadniać skreślenie takich tytułów z listy lektur, ja wszakże pomyślałem, że córki owe, po prostu, nie przeczytały przedtem tuzina innych książek, które gładką ścieżką doprowadziłyby je do Sienkiewicza.

Tak było z pokoleniem ich Ojca, z pokoleniem redaktora Rosiaka i z moim własnym. Nikt nie próbował usuwać tych książek z naszego pola widzenia, by nam oszczędzić psychiczno-intelektualnego dyskomfortu. Nam mówiono, a może odgadliśmy to sami, że w książkach są światy całkiem obce, niesforne i niepokojące, nade wszystko zaś niedostępne innymi środkami komunikacji, bo zbyt dalekie w przestrzeni i w czasie, albo takie, których w ogóle nie ma i nie było, że jest tam myśl, która te wszystkie światy ogarnia i język, który je opisuje tak udatnie, że potem przez całe życie wydaje nam się, żeśmy tam byli, żyli i z każdym rozmawiali. Język, który nam później służy w naszym świecie, a w niektórych szczęśliwcach otwiera światy całkiem nowe, nieznane jeszcze innym ludziom, z którymi potem można się tym odkryciem podzielić. Może dlatego właśnie Nemeczek i Kmicic wciąż nie wydają się Ojcu przybyszami z innej planety, choć wydają się takimi jego Córkom.

Okazuje się jednak, że owa obcość i dziwność niepokoi także i we Francji. Znajoma opublikowała na Facebooku zestawienie dwóch stronic klasycznej powieści dla młodzieży autorstwa Enid Blyton z cyklu popularnego we Francji pod tytułem „Klub Pięciu”. W wersji pierwotnej i w wersji „przybliżonej współczesnej wrażliwości”. Mówiąc wprost: przyszedł walec i wyrównał. Usunął całe słownictwo, które mogłoby zaskoczyć oko wykształcone na smsach (na przykład trudne i długie słowo „merveilleux” – cudowne – zastąpiło krótkie „super”), przede wszystkim zaś wyrugował nie tylko literacki czas przeszły, którym zapisano całą literaturę francuską do połowy minionego stulecia, ale w ogóle wszelkie czasownikowe komplikacje. Wszystko, co się tylko da, sprowadzono do trybu oznajmiającego w czasie teraźniejszym.

Wiem, że Enid Blyton w przekładzie to nie Balzac w oryginale, niemniej zasoby językowe wykształcone na takiej lekturze na niewiele się przydadzą, gdy młodym Francuzom przyjdzie w końcu czytać owego Balzaka. Jeżeli go walec jeszcze nie wyprasuje z listy lektur. Poczują się wtedy jak dwunastolatek, który dopiero zaczyna chodzić, rodzice bowiem wcześniej mu na to nie pozwalali, żeby mu oszczędzić trudności. Spadły właśnie dane, wedle których w dziedzinie nauk ścisłych francuscy uczniowie lądują już dziś na ostatnich miejscach w Europie. Jak mawiał markiz de Sade: jeszcze jeden wysiłek, a wszelka myśl zawiła i zdrożna pójdzie do piachu.

Posłuchaj

Przeczytaj również

26 marca 2024

Książki Raportu

23 marca 2024

Prawa człowieka, a nawet kobiety

23 marca 2024

Sztuczna inteligencja, która wzmacnia uprzedzenia

-10
+10
00:00
/
00:00