Znowu pękło ogniwo łańcucha, który miał trzymać Historię na uwięzi. Zerwała się, pędzi przez stepy, a jak jej zagrodzić drogę, to szczerzy kły i kąsa. Niektórzy próbują zagnać bestię do budy grożąc kijem lub wabiąc kiełbasą. Inni wolą się nie narażać, jeszcze inni zdają się na wyroki losu (względnie Siły Wyższej; niepotrzebne skreślić). Podobno na te wyroki można wpływać działaniem własnym, jest to jednak teza ryzykowna. Bezpieczniejszą głosił Kubuś Fatalista: i tak wszystko jest zapisane tam w górze.
Są przecież i tacy, co liczą na wyroki losu szczególnej kategorii. Na cuda, konfesyjne lub laickie. Przykładowo naczelny rabin Odessy, Avraham Wolff powiada: żeby Putin zostawił nas w spokoju, nie potrzebujemy armii, lecz cudu, poza cudem nic nam nie pomoże. Już jednak papież Franciszek jakby bardziej wierzył w miraculum natury świeckiej, i to barbarzyńskiej. Biskup Rzymu pojedzie do Kijowa, ale najpierw do Moskwy, pod warunkiem, że Władimir Putin “da mu małe okienko, aby służyć pokojowi”. U Putina wszystkie okienka akurat pozamykane, ale ten rimski papa wart jest mszy, więc kto wie – może jakieś się uchyli. Byłby to cud kontrolowany, czyli sztuczka jarmarczna.
O “cudzie nad Dnieprem” rozpisywała się prasa amerykańska, zdumiona sprawną i skuteczną obroną Kijowa. Określenie niezbyt przypadło do gustu Ukraińcom, tak jak sto lat wcześniej Polacy niekoniecznie zachwycali się formułą “cudu nad Wisłą” (która teraz posłużyła za historyczną referencję). W obu bataliach najeźdźca – ten sam, choć nie taki sam – został bowiem odparty przez ludzi, nie przez moce nadprzyrodzone. Mity umniejszają realne zasługi obrońców, dlatego Ukraińcy zdekonstruowali też miejską legendę o “duchu Kijowa”: to nie był jeden as przestworzy, samoloty wroga strącało wielu pilotów.
Natomiast premier Denys Szymhal wystąpił z postmodernistycznym konceptem cudu planowanego. Na konferencji w Lugano oszacował koszt dźwignięcia Ukrainy z wojennych zniszczeń na 750 mld dolarów; to tyle co budżet Pentagonu. Kasa na cud ma pochodzić przede wszystkim z dóbr skonfiskowanych Rosji i jej oligarchom. Tu jednak mocne zastrzeżenia zgłosili Szwajcarzy. Jak wiadomo, cuda z finansami to ich specjalność, ale słyną oni również jako wierni gwardziści. W tym wypadku stanęli na straży praw kapitalizmu. Zamrozić rosyjskie aktywa – zgoda; przejmować je i wydawać nawet na najszczytniejsze cele – co to, to nie. Nie mamy podstawy prawnej, by to uczynić, a prawo własności jest podstawowym prawem człowieka – powiedział prezydent Ignazio Cassis. Szwajcarzy sprawili Ukraińcom szkocki prysznic, jak mówią Francuzi.
Warunki dla cudu – tyle że niechcianego – może stworzyć plan chybiony, nawet jeśli jest oparty na sensownych przesłankach. Putin miał powody, by zakładać, że po jego uderzeniu na Ukrainę niektórzy dadzą się zastraszyć i jedność transatlantycka okaże się iluzją. Tymczasem to on, wbrew sobie, okazał się cudotwórcą: zespolił i ufortyfikował Zachód, politycznie, militarnie, mentalnie. Ten cud pomaga Ukrainie trwać w oporze, ale wszystkich jej problemów nie rozwiąże. Unia Europejska długo przetrzyma Kijów w poczekalni dla kandydatów – tutaj cudu nie będzie. Pomoc wojskowa nie słabnie, za to empatia zachodnich społeczeństw zauważalnie topnieje, jak lodowiec w Dolomitach, co również grozi ofiarami. Kto naprawdę wierzy, że rosyjscy zbrodniarze staną przed międzynarodowym trybunałem? Pomysł, by ukarać państwo, które ma największy w świecie arsenał atomowy, jest absurdalny – straszy Dmitrij Miedwiediew. Kto wierzy, że Ukraina zwycięży?
Ksiądz Jan Twardowski, poeta, miał metodę na ludzi słabej wiary. W jednym z wierszy życzliwie uprzedzał: poczekaj jak cię rąbnę / to we wszystko uwierzysz. Putin nie zna strof księdza Twardowskiego, ale w swoich pogróżkach mówi to samo. Bez życzliwości.