Fot: Freepik/wirestock
10 lutego 2024

Do góry brzuchem

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Na co dzień gospodarz programu „Dzień na świecie” w telewizji Polsat News. W Raporcie autor cyklu felietonów „Świat z boku”.

Kontakt: grzegorz.dobiecki@raportostanieswiata.pl

Fot: Tomek Sikora

Leniwce mają mocno zwolniony metabolizm. Dzięki temu ich zapotrzebowanie na energię nie jest tak duże, jak u innych zwierząt podobnej wielkości. Młode natychmiast po urodzeniu przyjmują pozycję “do góry brzuchem”. I tak też, pewnie zawieszone nad ziemią, spędzą większość życia. Po ziemi leniwce niezdarnie pełzają. Ich wolny cykl ewolucyjny nie rokuje nadziei na przystosowanie się do innych środowisk.

W interpretacji pani Krystyny Czubówny ten opis byłby perłą sam w sobie. W felietonie “Świata z boku” służy jedynie za poglądową rozbiegówkę. Za pretekst do refleksji, że niektórzy ludzie zasadniczo mają tak samo jak leniwce. Też żyją w tempie slow-mo, lepiej się nad ziemią unoszą niż po niej pełzają i również nie rokują nadziei. W poemacie “Lenistwo” twórca halucynacyjny Henri Michaux przekonywał, że ich dusze potrafią się uwalniać z ciał, by płynąć ku wolności i radości. Tacy to są ludzie.

Pracowite społeczeństwo mówi o nich jednak: próżniacy, nieroby, lenie patentowane. Nie traktuje inkluzywnie. Młody premier Francji Gabriel Attal reakcyjnie sławiąc etos pracy orzekł, że dzisiaj nikt nie żąda prawa do lenistwa. Mylił się. Postępowa deputowana Sandrine Rousseau, skądinąd ekonomistka, zażądała. Odkurzyła na tę okazję manifest sprzed 144 lat, dzieło Paula Lafargue’a pod takim właśnie tytułem „Prawo do lenistwa”.

Nikt nie jest doskonały: Lafargue był marksistą. W dodatku – by tak rzec – dubeltowym, jako uczeń Karola M. oraz jako jego zięć. Wywody teścia uzupełnił o wartość dodatkową w postaci złorzeczeń na pracę. Uważał ją za psychiczną aberrację uświęconą przez kapłanów, ekonomistów i moralistów. W postawie dziś nazywanej pracoholizmem widział szał pociągający osobiste i społeczne nieszczęście, wyczerpujący siły życiowe człowieka. Paul Lafargue uważał, że dzień roboczy winien liczyć maksymalnie trzy godziny.

Niech będzie cztery. Tyle proponował 55 lat później filozof analityczny Bertrand Russell, tęga głowa. Również jego zdaniem mrówczy mozół przereklamowano, a uznanie ciężkiej pracy za cnotę wyrządziło ludzkości ogromne szkody. Tytuł eseju Russella „Pochwała lenistwa” nie był przewrotny jak „Pochwała głupoty” Erazma z Rotterdamu. Russell z pasją uzasadniał dobrodziejstwa wolnego czasu. Budował pogodny etos próżniaczy. Bo moralność pracy – pisał – to moralność niewolników, a świat współczesny nie potrzebuje niewolnictwa. (…) Powinniśmy głosić wartości zupełnie inne niż dotąd.

I co, głosimy? A gdzież tam. Po następnych ośmiu dekadach neo-markista Thomas Picketty wykazał, że praca nadal zniewala obietnicą materialnego bezpieczeństwa, czyli zamożności, podczas gdy takie bezpieczeństwo gwarantuje tylko kapitał rozmnażający się przez pączkowanie. Oszczędnością i pracą ludzie się nie bogacą; praca zgarbaca – mawiał znajomy szewc. Zwycięzca wyścigu szczurów nie przestaje być szczurem. Dlatego w pokoleniach Y i Z, zwłaszcza w tym drugim, coraz więcej przypadków wypisywania się z takiego paradygmatu, rezygnacji z życia w modelu korpo i egzekwowania prawa do lenistwa. W Chinach podczas covidowej izolacji na platformie WeChat wykiełkował ruch tang ping. Był jak przysposobienie zmęczonego (czy raczej zamęczanego) społeczeństwa do samoobrony przed tym, co Japończycy nazywają karoshi – śmiercią z przepracowania. Tang ping można by przetłumaczyć jako byczenie się na leżąco.

Rządzący światem jawnie i skrycie od dawna czują, co się święci. W różnych wariantach skracają dzień lub tydzień pracy. Nie obcinają przy tym wynagrodzeń, chwalą większą wydajność i satysfakcję załogi. Pionierami byli tu Islandczycy. Finowie i Włosi testowali z kolei słynny gwarantowany dochód obywatelski, czyli płatne farniente. Ale to nie humanizm ani nawet nie rachunek ekonomiczny dyktuje te eksperymenty, tylko inżynieria społeczna. Trzeba zawczasu uświadamiać przyszłym pracobiorcom, że roboty i posad dla wszystkich nie wystarczy, kiedy już procesami wytwórczości, a nawet twórczości, do reszty zawładną maszyny, nimi zaś – sztuczna inteligencja. Jak bardzo aktualnie brzmi skarga Petera Gabriela, wyśpiewana w objęciach Kate Bush prawie 40 lat temu: for every job so many men no-one needs

Poddać się, dać się powalić przez los na łopatki – to żadne wyjście. Niech przyjęcie pozycji horyzontalnej będzie świadomym i inspirującym wyborem. W końcu właśnie leżąc Kartezjusz stwierdził: cogito ergo sum, Newton dostrzegł spadające jabłko, a Archimedes zakrzyknął z wanny: eureka! Jeśli tego jeszcze mało, siła spokoju leniwca powinna ostatecznie przekonać o zaletach pozycji „do góry brzuchem”. Co prawda ryby mogłyby tu zgłosić pewne zastrzeżenia, ale one przecież głosu nie mają.

Posłuchaj

Posłuchaj również

5 lipca 2025

Świnia Napoleon

5 lipca 2025

Rocznica ludobójstwa w Srebrenicy

28 czerwca 2025

Droga Salvatora Mundi do Rijadu

-10
+10
00:00
/
00:00