Tyle słońca w całym mieście. Po zmierzchu niebo gra muzykę sfer tak ciepło, że Coldplay zazdrości. Gwiazdy wirują jak sukieneczka Taylor Swift, shake, shake, shake. Co się martwisz, don’t worry, be happy. Snoop Dogg z koleżkami też zaleca takie życie : młode, dzikie i wolne. Nawet Gerard Lenorman, już starszy pan, ciągle śpiewa żurnalistom, żeby w końcu dali na pierwszą stronę naprawdę mocny tytuł: „Ballada szczęśliwych ludzi”. Przecież wszędzie ich pełno, nawet Wojciech jest Szczęsny w Barcelonie. A dziennikarze w kółko to samo. Jak nie straszą, to biadolą. Nie cenią harmonii i radości.
Jak to jest, że z drzewa wiadomości dobrego i złego trafiają na paterę mediów głównie owoce niedojrzałe, zgniłe albo robaczywe? Zaraz powodują nieżyt myśli przechodzący w zespół niespokojnych słów. Czyżby zbiory były liche, bo – sorry – taki mamy klimat, a będziemy mieli jeszcze gorszy? Możliwe, ale nie sposób karmić się zepsutym plonem na okrągło. Zdrowa dieta się należy, choćby od czasu do czasu. Dzisiaj serwujemy sałatkę z samych łagodnych, sprawdzonych składników. Specjalnie pożywna ona pewnie nie jest , za to powinna być lekkostrawna.
Zasadniczo najważniejsza jest uprzejmość. Dowody na jej istnienie w przestrzeni międzyludzkiej pozwalają wierzyć, że nie musimy koniecznie skakać sobie do oczu. Przy czym nie idzie zaraz o przychylanie nieba bliźniemu. Życzliwość wystarczy udawać. Nieraz wręcz trzeba, kiedy ma się to wpisane w kontrakt; nic nie szkodzi. Rzecznik pragmatycznego savoir-vivre’u Stefan Kisielewski mówił: wolę płatną uprzejmość niż bezinteresowne chamstwo.
Przykładów mamy co niemiara. Na Capri nowy burmistrz Paolo Falco utworzył w magistracie wyspy wydział do spraw kultury, turystyki i uprzejmości, łącząc ze sobą niekompatybilne domeny. Członkowie rządu Finlandii będą wysyłani na wieczorowe kursy „z problematyki rasizmu”, żeby się oduczyli używania nieprzystojnych słów. Zwłaszcza tego, które również w ich języku zaczyna się na „n”. Premier Keir Starmer grzecznie zwraca ponad 6 tys. funtów za upominki i usługi otrzymane od początku urzędowania. Prezydent Macron przez grzeczność nadaje francuskie obywatelstwo twórcy komunikatora Telegram Pawłowi Durowowi, chociaż ten nie mówi po francusku, a paszportów ma pod dostatkiem. Internacjonał – już jako Paul Du Rov – przez grzeczność nie odmawia. Łukaszenka donosi (rzecz jasna uprzejmie; tylko taki donos ma wartość), że Polska nosi się z zamiarem oderwania zachodniego kawałka Ukrainy. Kiedy przyjdzie co do czego, to on, Łukaszenka, po dobroci pomoże Ukraińcom zrobić Polakom wbrew. Białoruscy wygnańcy cierpliwie proszą o uwagę wolnego świata dla ich gnębionego kraju. Świat wykazuje zrozumienie i krzepi ich dobrym słowem, chyba że akurat jest zajęty.
Koń otrzymany w gratisie powinien być powodem do radości, a nie obiektem oględzin stomatologicznych. Podobnym nietaktem byłoby sprawdzanie, czym są podszyte ciepłe deklaracje. Ważne, żeby grzały. Putin popiera prezydencką kandydaturę pani Harris. Przekonuje go – jak wyznał – jej ekspresyjny i zaraźliwy śmiech świadczący o tym, że u niej wszystko w porządku. Niewykluczone, że mamy tu do czynienia z początkiem reakcji, w wyniku której wytwarza się między przywódcami tak zwana chemia. Czyli związek, jaki łączy Putina na przykład z Gerhardem Schroederem. Jego wzór sumaryczny dałoby się zapisać w walucie euro, no ale nie prujmy podszewki. Natomiast na wszelki wypadek, opisując interpersonalną zgodność fal, warto uściślać, że jest to dobra chemia. Gdy fale się nie zgadzają, pojawia się bowiem chemia gorsza. Przykład? Gaz łzawiący między policjantami a demonstrantami.
I właśnie takich przykrych sytuacji pozwala uniknąć uprzejmość. Wisława Szymborska przekonywała, że nawet proste dzień dobry / wymienione z rybą / ciebie, rybę i wszystkich / przy życiu umocni. Zaufajcie Noblistce, to działa! Można sprawdzić w każdym stawie. Prawdopodobnie do zalecanej metody stosują się niektórzy politycy – ci, co przystępują do dyskusji tak solidnie umocnieni, że nie muszą co chwila przerywać innym. Ich uprzejmość może mieć również inspirację biblijną. Jak wiadomo, Bóg zawezwał Mojżesza na górę Synaj, by tam wręczyć mu kamienne tablice oraz przedstawić warunki, na jakich zawiera przymierze z narodem wybranym. Kiedy Mojżesz wrócił na dół i zreferował spotkanie z Panem, naród pytał z przyganą: a ty co, tylko tak grzecznie stałeś, słuchałeś i nic? Według niepotwierdzonych informacji Mojżesz odparł wtedy godnie: tak, ja Panu nie przerywałem.