Fot: Mykyta Martynenko z Unsplash
Nowoczesność może i jest płynna, ale kalendarz ciągle stały. I różne dawne święta z niego sterczą jak gwoździe zardzewiałe, pokaleczyć się można. Proszę: zbliża się ósmy marca. Wielkimi krokami, chciałoby się powiedzieć, chociaż zaraz się odechciewa. Bo gdzież one wielkie i czy to w ogóle kroki? Kuśtykanie jakieś między wskazówkami zegara, przemykanie opłotkami kolejnych dni.
Ósmy marca, dziadyga wiekowy, ciężko ma tym bardziej, że nie idzie po swoje, jak kiedyś. Teraz on zestrachany jest i roztrzęsiony. Nie wie, czy będą chcieli się go pozbyć już w tym roku, może nawet odebrać ordery i emeryturę – czy dopiero w następnym. Prędzej czy później (raczej prędzej) trafi na wysypisko świąt zużytych, bez szans na rewitalizację. Nie da się dłużej tolerować gościa, co maczyzm i seksizm ma wypisane na czole, niskim jak Beskid. Pod czołem tłucze się dowcipne hasło: kobieta najlepszym przyjacielem człowieka. Na swój sposób demaskował je kiedyś John Lennon, przy okazji myląc jednak kobietę z Murzynem (Nigger w oryginale).
Jak tu obchodzić ósmy marca? A obejść przecież trzeba, żeby nie wdepnąć. Najlepiej nagłośnić sygnały, które dowodzą, że na omawianym odcinku jest dobrze. Damski splendor i żeńskie sukcesy. Weźmy Skandynawów i Bałtów: w sześciu państwach na osiem posady premierów oddali kobietom, w Estonii dorzucili jeszcze prezydenturę. Dalej: papież mianował zakonnicę podsekretarką Synodu Biskupów, z prawem głosu. W Niemczech katoliccy biskupi na sekretarkę generalną swojej Konferencji powołali świecką doktorkę teologii. Za sprawą nowego prezydenta USA na czele Światowej Organizacji Handlu stanęła Nigeryjka Ngozi Okonjo-Iweala. Internautów ogarnęła ngozimania, pochodna bidenofilii.
Wiceprezydenturę i kierowanie zespołem prasowym Białego Domu Biden powierzył kobietom. Komitetowi organizacyjnemu Igrzysk Olimpijskich w Tokio już nie przewodniczy pan Yoshiro Mori, tylko pani Seiko Hashimoto. Yoshiro-san sam się wyeliminował, bo zbyt głośno gadał, że kobiety są zbyt gadatliwe. Ludżajn al-Hazlul, walcząca w Arabii Saudyjskiej z islamskim patriarchatem, jemu przecież zawdzięcza swój rozgłos: kto inny, jak nie następca tronu, wspaniałomyślnie ją teraz wypuścił zza krat…
A białoruskie dziewczyny? Byłyby takie sławne, gdyby Łukaszenka nie pozamykał ich mężczyzn? To wszystko są znaczące, historyczne przykłady. Tyle że chyba wciąż nie herstoryczne. Dzień Kobiet, prosimy bardzo. Ale nie świat kobiet, co trafnie zdiagnozował już James Brown. I on – inaczej niż Lennon – nie mieszał do tego koloru skóry.