Fot: eshoots.com / Unsplash
29 stycznia 2022

Klękajcie narody

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Dziennikarz, publicysta gospodarz programu „Dzień na świecie” w Polsat News.

Im więcej głosów na Zachodzie frontalnie popiera Rosję – chorwacki prezydent, niemiecki admirał, francuska prawica narodowa, włoski biznes – tym bardziej staje się jasne, że Joe Biden jedynie pomylił się na korzyść Rosji. Incydentalnie. Inna sprawa, że mogła to być tak zwana pomyłka freudowska, kiedy myśl więziona w podświadomości raptem wybiera wolność i ubrana w słowa wymyka się spod kontroli. Przypomnijmy: prezydent dał do zrozumienia, że – jak to ujął – “mniejszy najazd” na Ukrainę uszedłby Rosji płazem. Sprostowania ogłaszane czym prędzej przez Waszyngton nie powstrzymały Wołodymira Zełenskiego przed wygłoszeniem gorzkiej uwagi, że nie ma “mniejszych najazdów”, tak jak nie ma małych narodów. Sens reakcji ukraińskiego przywódcy był zrozumiały, treść zawierała jednak nie skrywaną prawdę, tylko jawną nieprawdę, w dodatku dubeltową. 

Po pierwsze, Zachodowi wygodnie było przyjąć, że zabór części ziem mołdawskich, gruzińskich i ukraińskich każdorazowo był właśnie “mniejszym najazdem”, za który żadna kara Rosji nie spotka. Po drugie – i to jest może ciekawsze – powiadając, że nie ma małych narodów, Zełenski zaprzeczył oczywistości. Chyba że “mały” nie jest dla niego kategorią ilościową, lecz jakościową. W takim razie jego gorycz byłaby zaprawiona wielką niepewnością. Przywódca nie powinien jej ujawniać, zwłaszcza na progu wojny. 

Czy bowiem mały jest naród nieliczący się w świecie, chociaż liczny? A może ten, co nie staje do walki z najeźdźcą? Czy jeszcze mniejsza okazuje się nacja, która napadniętemu odmawia pomocy? Wobec tego co byłoby miarą narodowej wielkości w chwili podobnej próby? Czy tylko niezłomny opór wobec inwazji, bez względu na cenę i miejsce, choćby bardzo odległe od własnego bezpiecznego domu? Na Ukrainie nastał czas kategorycznych osądów. Na zachód od jej granic mało komu do nich śpieszno. Nie ma jednoznacznych odpowiedzi na postawione pytania, w dodatku przecież tendencyjne. 

Co więcej, problem zdaje się gmatwać kwestia narodowa. Widziane z Waszyngtonu, Berlina czy nawet z Warszawy narody zza Buga i Sanu – o ile w ogóle wzrok ku nim sięga, a myśl biegnie – bywają postrzegane jako jedna magma Wielkiej Rusi (albo obszaru postradzieckiego, co na jedno wychodzi). Właśnie tak, jak sobie tego życzy Władimir Putin. Które tereny czyje, kto tam się o nie kłóci, złapał Kozak Tatarzyna czy na odwrót – to nie nasza sprawa. Gdzie Rzym, gdzie Krym. Z dystansem geograficznym idzie w parze, albo go nawet wyprzedza, dystans ideologiczny. Od terminu “naród” i jego pochodnych lepiej trzymać się z daleka, bo zalatują reakcją, kruchtą i populizmem, cuchną ksenofobią. Nawet konstytucja Stanów Zjednoczonych nie zaczyna się przecież od apostrofy “We, the Nation”, tylko “We, the People”. Ojcowie założyciele wiedzieli, co robią: naród to ciasnota, lud to uniwersalizm.

Wystarczy nieco uwspółcześnić nazwę mianując lud “społeczeństwem obywatelskim” – i od razu sytuacja się klaruje. Społeczeństwo obywatelskie nie upomina się o niezawisłość i narodową suwerenność, tylko o demokratyczne swobody czyli imponderabilia. Nie łudzi się nadzieją na zagraniczną pomoc wojskową w walce z opresyjnym reżimem. Niepotrzebne mu pociski przeciwpancerne, tylko deklaracje wsparcia, rezolucje potępiające despotów, sankcje na ich podwładnych, a dla opozycji subwencje i stypendia oraz prestiżowe nagrody. A kiedy już społeczeństwo obywatelskie pokojowo zdobędzie władzę, sprawiedliwie osądzi ciemiężców i zbuduje demokratyczne, bezpieczne państwo prawa – wzbudzi taki podziw świata, że klękajcie narody! 

-Tak, tak, klękajcie – dodają z boku Putin z Łukaszenką. – I zostańcie w takiej pozycji. 

Posłuchaj

Posłuchaj również

12 kwietnia 2025

Renesans energii nuklearnej

12 kwietnia 2025

Poradnik ciułacza

5 kwietnia 2025

Protesty w Serbii

-10
+10
00:00
/
00:00