Fot: Nikita Karimov z Unsplash
Światowi twardziele, a i pomniejsze miękiszony, okładają się sankcjami. Zazwyczaj robią to umiejętnie: tak, by okładanego specjalnie nie zabolało, bo jeszcze gotów się zapomnieć i oddać naprawdę mocno. Podobne efekty – obruszenie, zgrzytanie zębami, marszczenie brwi – można osiągnąć w relacjach międzynarodowo-międzyludzkich za pomocą skromniejszych środków. Należą do nich gafa, nietakt czy afront, o ile nie są wykalkulowane. Jeśli są, przybierają charakter prowokacji i obrazy, a to już grubszy kaliber.
Za króla wpadek uchodził książę Filip, chociaż godnego rywala miał choćby w Joe Bidenie. Filip, niezłomnie wierny Elżbiecie i monarchii, ale też dożywotnio uwięziony w tej roli, chwile wolności znajdował być może właśnie w swoich osobliwych żartach. Które zresztą nie zawsze były niewinne. Spytany kiedyś, czy chciałby zwiedzić Rosję, książę odparł: chętnie, chociaż ci dranie wymordowali połowę mojej rodziny. Czy to aby na pewno była gafa? Z czasem nikt tak już nie traktował sucharów Ronalda Reagana o Sowietach, bo stały się żelaznym punktem jego konferencji prasowych, czyli normą. Z kolei Donald Trump najwyraźniej uznał za standard, że przy podpisywaniu międzynarodowych umów on rozpiera się za wielkim biurkiem, a partnerzy zajmują mniej wygodne pozycje. Albo siedzą skurczeni przy dostawianych stolikach, co musieli znieść przywódcy Serbii i Kosowa, albo w ogóle nie mogą usiąść, na co przystał prezydent Polski…
Zupełnie inne, ideowe faux pas popełnił niedawno – i szybko sobie z tego zdał sprawę – eurodyplomata Josep Borrell. Szydził mianowicie z młodzieżowego ”syndromu Grety” (how dare he?). Więcej czasu zajęło mu zorientowanie się, jakiego afrontu – ba, upokorzenia – sam doświadczył podczas wizyty w Moskwie. Refleksem oraz dobrymi manierami nie błysnął również europrezydent Charles Michel. Bo to nawet nie turecki maczo, gospodarz spotkania w Ankarze, tylko właśnie on, belgijski dżentelmen, winien był ustąpić miejsca w fotelu Oberkomisarz Ursuli. Ale i pani von der Layen zachowuje się co najmniej nietaktownie, ignorując zaproszenie do Kijowa na obchody 30-lecia niepodległości Ukrainy, znowu wystawianej na ciężką próbę. Szefowa KE wyłgała się nawałem obowiązków, mimo że w sierpniu – bo wtedy wypada ukraińskie święto – eurokraci z reguły są na urlopach…
Jakim podszeptom, jakim impulsom ulegają politycy, gdy wykonują niestosowny gest – jak George W. Bush, masujący raptem kark Angeli Merkel ? Lub kiedy wygłaszają słowa, które paść nie powinny – jak aluzje Jaira Bolsonaro do wieku Pierwszej Damy Francji? I tak jednak pół biedy, jeśli gafy dotyczą tylko sfery konwenansów. Wziąć pod ramię czy, nie daj Boże, objąć niedotykalną przecież brytyjską królową… Wystąpić w krzykliwej sukience na spotkaniu z japońską parą cesarską… Tego się nie robi. I nie można się zasłaniać nieznajomością obyczajów odwiedzanego kraju lub przyjmowanych gości, bo w dyplomacji ignorantia morum nocet, tak jak w sądzie ignorantia iuris. Ale tu jeszcze nieszczęścia nie ma, co najwyżej mały skandal.
Gorzej, gdy – nawet z powodu niedbałości czy niewiedzy – dochodzi do kwestionowania wartości, które ci, co je wyznają, uważają za nienegocjowalne. Za bardzo różne przykłady, ale przecież z tej samej kategorii, mogą służyć “polskie obozy śmierci”, negowanie Holocaustu, karykatury Mahometa, podważanie państwowej niezawisłości. Tu afront się kończy, otwiera się front.