24 kwietnia 2021

Między gafą a afrontem

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Dziennikarz, publicysta gospodarz programu „Dzień na świecie” w Polsat News.

Fot: Nikita KarimovUnsplash

Światowi twardziele, a i pomniejsze miękiszony, okładają się sankcjami. Zazwyczaj robią to umiejętnie: tak, by okładanego specjalnie nie zabolało, bo jeszcze gotów się zapomnieć i oddać naprawdę mocno. Podobne efekty – obruszenie, zgrzytanie zębami, marszczenie brwi – można osiągnąć w relacjach międzynarodowo-międzyludzkich za pomocą skromniejszych środków. Należą do nich gafa, nietakt czy afront, o ile nie są wykalkulowane. Jeśli są, przybierają charakter prowokacji i obrazy, a to już grubszy kaliber.

Za króla wpadek uchodził książę Filip, chociaż godnego rywala miał choćby w Joe Bidenie. Filip, niezłomnie wierny Elżbiecie i monarchii, ale też dożywotnio uwięziony w tej roli, chwile wolności znajdował być może właśnie w swoich osobliwych żartach. Które zresztą nie zawsze były niewinne. Spytany kiedyś, czy chciałby zwiedzić Rosję, książę odparł: chętnie, chociaż ci dranie wymordowali połowę mojej rodziny. Czy to aby na pewno była gafa? Z czasem nikt tak już nie traktował sucharów Ronalda Reagana o Sowietach, bo stały się żelaznym punktem jego konferencji prasowych, czyli normą. Z kolei Donald Trump najwyraźniej uznał za standard, że przy podpisywaniu międzynarodowych umów on rozpiera się za wielkim biurkiem, a partnerzy zajmują mniej wygodne pozycje. Albo siedzą skurczeni przy dostawianych stolikach, co musieli znieść przywódcy Serbii i Kosowa, albo w ogóle nie mogą usiąść, na co przystał prezydent Polski…

Zupełnie inne, ideowe faux pas popełnił niedawno – i szybko sobie z tego zdał sprawę – eurodyplomata Josep Borrell. Szydził mianowicie z młodzieżowego ”syndromu Grety” (how dare he?). Więcej czasu zajęło mu zorientowanie się, jakiego afrontu – ba, upokorzenia – sam doświadczył podczas wizyty w Moskwie. Refleksem oraz dobrymi manierami nie błysnął również europrezydent Charles Michel. Bo to nawet nie turecki maczo, gospodarz spotkania w Ankarze, tylko właśnie on, belgijski dżentelmen, winien był ustąpić miejsca w fotelu Oberkomisarz Ursuli. Ale i pani von der Layen zachowuje się co najmniej nietaktownie, ignorując zaproszenie do Kijowa na obchody 30-lecia niepodległości Ukrainy, znowu wystawianej na ciężką próbę. Szefowa KE wyłgała się nawałem obowiązków, mimo że w sierpniu – bo wtedy wypada ukraińskie święto – eurokraci z reguły są na urlopach…

Jakim podszeptom, jakim impulsom ulegają politycy, gdy wykonują niestosowny gest – jak George W. Bush, masujący raptem kark Angeli Merkel ? Lub kiedy wygłaszają słowa, które paść nie powinny – jak aluzje Jaira Bolsonaro do wieku Pierwszej Damy Francji? I tak jednak pół biedy, jeśli gafy dotyczą tylko sfery konwenansów. Wziąć pod ramię czy, nie daj Boże, objąć niedotykalną przecież brytyjską królową… Wystąpić w krzykliwej sukience na spotkaniu z japońską parą cesarską… Tego się nie robi. I nie można się zasłaniać nieznajomością obyczajów odwiedzanego kraju lub przyjmowanych gości, bo w dyplomacji ignorantia morum nocet, tak jak w sądzie ignorantia iuris. Ale tu jeszcze nieszczęścia nie ma, co najwyżej mały skandal.

Gorzej, gdy – nawet z powodu niedbałości czy niewiedzy – dochodzi do kwestionowania wartości, które ci, co je wyznają, uważają za nienegocjowalne. Za bardzo różne przykłady, ale przecież z tej samej kategorii, mogą służyć “polskie obozy śmierci”, negowanie Holocaustu, karykatury Mahometa, podważanie państwowej niezawisłości. Tu afront się kończy, otwiera się front.

Posłuchaj

Posłuchaj również

19 lipca 2025

Hiszpania mniej znana

19 lipca 2025

Familiada

12 lipca 2025

Czy Polska powinna dokumentować zbrodnie rosyjskie w Ukrainie?

-10
+10
00:00
/
00:00