Trzy tysiące par butów? Nieprawda, Imelda Marcos miała ich tylko tysiąc sześćdziesiąt. Lud mógł dokładniej policzyć, kiedy wdarł się do pałacu. Byłej Miss Filipin nikt nie śmiał zabronić zbytku, skoro nawet krwawego dyktatora owinęła sobie wokół palca. Żądzę bogactwa i władzy zaspokajała kompulsywnie, a jako żona cezara była poza wszelkimi podejrzeniami. Uciekła ze starym prezydentem, ale wróciła i dała ludowi nowego: Ferdinanda Marcosa juniora.
Agrypina miała łatwiej, pałac był jej środowiskiem naturalnym. Wokół pierwszej damy Imperium Romanum z tytułem augusty, czyli boskiej, od cesarzy aż się roiło. Ojciec Germanik, brat Kaligula, syn Neron, mąż Klaudiusz. Temu spryciarzowi udającemu niezgułę właściwie odebrała władzę. Odtąd – pisał Tacyt – państwo przybrało inną postać: wszystko słuchało kobiety. Później rodzinnym zwyczajem Agrypina odebrała cesarzowi również życie. Klaudiusza zgubiła – jak to w wierszu ujął Herbert – niepohamowana namiętność do borowików.
Namiętnością do władzy pała Makbet, boi się jednak iść do niej po trupach. Dla jego żony korona Szkocji warta jest zbrodni. Już w I akcie Lady Makbet mówi: Mnie zostaw / Wielkie zadania nadchodzącej nocy / Które dniom przyszłym i nocom wykradną / Dla nas majestat i moc samowładną (przekład Piotra Kamińskiego).
Które jeszcze z Pierwszych Dam dopisać do galerii potworzyc? Ze współczesnych może Elenę Ceaușescu, jej zbrodniczemu dyktatowi ulegał sam dyktator Nicolae. I pewnie heterę z tropików Rosario Murillo, trzymającą w garści Nikaraguę i zramolałego Daniela Ortegę.
Dlaczego o nich mowa w pierwszej kolejności? Bo to złe kobiety są. A wcielone zło, w dodatku wsparte często przez wielką urodę, intryguje bardziej niż najpiękniejsza dobroć. Straszne Pierwsze Damy tym się jeszcze różnią od swych niestrasznych koleżanek, że charakter i wola służą im do osiągania własnych celów. A nie tylko do “bycia przy mężu”. Taką zaś rolę w istocie wyznacza kobiecie pozycja małżonki/partnerki przywódcy państwa.
Niektóre potrafią się świetnie maskować. Dla Hillary Clinton władza znaczyła znacznie więcej niż dla Billa, który rządzeniem zainteresowany był nieprzesadnie; wolał inne zajęcia w Gabinecie Owalnym.
Wytrwała przy nim, żona niezłomna, prezydentura męża była dla niej bowiem trampoliną do kariery własnej. Zdarzają się przecież i takie Pierwsze Damy, dla których magnetyzm serc jest ważniejszy niż prezydenckie splendory. Cecilia Sarkozy odeszła do innego, zamknęła za sobą drzwi Pałacu Elizejskiego i – sądząc z jej późniejszych losów – nigdy tego wyboru nie żałowała. A Sarko, potrzebujący kobiety luksusowej tak jak najdroższych zegarków, wybrał sobie Carlę Bruni. Blondynkę, na której widok – by zacytować niepoprawnego Chandlera – biskup wybiłby dziurę w witrażu. Chociaż jest nie mniej prawdopodobne, że to Carla dorzuciła Sarkozy’ego do swojej kolekcji trofeów, wcale za to nie płacąc utratą własnej niezależności. Z kolei za pomocą Melanii, kobiety ozdobnej, również Trump dowartościowywał się samczo, podobnie zresztą jak Xi Jinping za pomocą śpiewaczki Peng Liyuan. Zaś Melania swój stosunek do męża i własnej przy nim roli, a być może i do wszystkich zmartwień świata, zawarła w pamiętnym napisie na kurtce: mam to wszystko gdzieś.
Oczywiście nie brak przykładów pozytywnych, wręcz modelowych. Barbara Bush, babcia wszystkich Amerykanów. Małżonka generała de Gaulle’a, dla Francuzów – ciotka Yvonne. Miłość Argentyny, potem jej świętość – Eva Peron. Graça Machel, czcigodna żona prezydenta Mozambiku, Samory, a po jego śmierci prezydenta RPA Nelsona Mandeli. Rzeczywiście piękny związek państwa Macron. Wszędzie tu jednak czuć perfumy political glamour. Dałoby się też wskazać skropione nimi Pierwsze Damy, o których mistrz Nechleba z opowieści Oty Pavla powiedziałby pewnie: o nie, tej paniusi ja portretować nie będę…
Ale nieważne – złe czy dobre, uczciwe czy wyrachowane, wszystkie Pierwsze Damy są wbijane w gorset określonej roli publicznej, w USA nawet ustawowo. Oto jednak pojawił się prezydent Chile, zdeklarowany feminista, który postanowił z tym skończyć. Ściślej to Irina Karamanos, partnerka Gabriela Boricia, przekonała go, że funkcja Pierwszej Damy jest przeżytkiem epoki patriarchalnej. Pani Karamanos, ostatnia Pierwsza Dama Chile, wyprowadziła się z pałacu La Moneda. Ale nie do innego mężczyzny: do innych zajęć własnych.