9 stycznia 2021

Płaskoziemcy i antyszczepionkowcy

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Dziennikarz, publicysta gospodarz programu „Dzień na świecie” w Polsat News.

Fot: Markus Spiske z Unsplash

Jak Trump w swoje zwycięstwo wyborcze, tak niezachwianie – sądząc z jego zapisków – w reptilian, spisek 11 września i kosmitów w Strefie 51 wierzył Anthony Warner. Zanim w Wigilię Bożego Narodzenia wysadził w powietrze pół śródmieścia Nashville, uprzedził o eksplozji, więc ludzi oszczędził. Poza samym sobą. Być może chciał dowieść, że wszystko jest iluzją, jak w Matriksie, a śmierci nie ma. Rozerwany na kawałki już nie zdradzi tajemnicy wszechświata, którą – jak twierdził – był posiadł.

Rok wcześniej w Kalifornii nie mniej spektakularnie zakończył życie najsłynniejszy z płaskoziemców, Mike Hugues. Mimo swoich wielu nieudanych i bolesnych prób wykazania, że horyzont nie skrywa żadnych krągłości, raz jeszcze wzbił się pod chmury, by wrócić stamtąd z wreszcie twardymi dowodami. Wrócił w nieprzewidzianym trybie, by przekonać się, że Ziemia – płaska czy okrągła – jest przede wszystkim śmiertelnie twarda. Ale on także, być może, zbliżył się do jakiejś tajemnicy. Poniósł za to karę, jak Ikar, który ośmielił się zbliżyć do Słońca.

Przypadki Warnera i Hugues’a są podatne na mitologizację: we własnym przekonaniu niczym antyczni herosi mierzyli się z potężnymi mocami, a robili to dla dobra wszystkich ludzi. Z obu straceńców nie wypada szydzić, tym bardziej, że – jeśli byli groźni – to tylko dla samych siebie. W gruncie rzeczy niegroźni dla otoczenia są przecież wszelkiego rodzaju spiskowi teoretycy i foliarze, tropiciele jaszczurów rządzących światem, sygnaliści spustoszeń, jakie zostawi w naszych mózgach technologia 5G. Możemy z nich szydzić do woli, dopóki nie napytają sobie jakiejś biedy. Nam z ich strony ona raczej nie grozi.

Jednak sprawa nieco się komplikuje, jeśli do tego grona zaliczymy również koronasceptyków. Można ich podzielić na dwa gatunki. Tych, co uważają, że cały ten covid to humbug, wymysł koncernów farmaceutycznych, polityków albo George’a Sorosa. Oraz tych, co istnienia zagrożenia nie negują, ale nie zgadzają się z zalecanymi lub nakazanymi metodami walki z zarazą. Tu z kolei mamy dwa podgatunki, często się zresztą krzyżujące: antymaseczkowców oraz antyszczepionkowców. Jednym i drugim dajemy słuszny odpór, przy czym przeciwnikom szczepień dawać go trudniej. Bo nie rozumiemy, dlaczego ich przybywa, skoro jeszcze niedawno też wyglądali szczepionki jak zbawienia. Bo nie możemy rozwiać ich wątpliwości co do długoterminowych skutków wprowadzenia do organizmu preparatów Pfeizera czy Moderny. Bo czujemy, że do szczepień nikogo zmuszać nie można.

Ale nie przyznajemy tego głośno, światli, rozumni i odpowiedzialni. My z piosenki Agnieszki Osieckiej, co to mamy opinię jak łza, co to nie grozi nam aut. My ze słynnej “Dezyderaty”, którzy swoją prawdę głosimy spokojnie i jasno, ale słuchamy też innych. Nawet głupców i ignorantów, tępych i nieświadomych: oni też mają swoją opowieść. Może to jest empatia, a może tylko litość, ładniejsza siostra pogardy.

Posłuchaj

Przeczytaj również

26 marca 2024

Książki Raportu

23 marca 2024

Prawa człowieka, a nawet kobiety

23 marca 2024

Sztuczna inteligencja, która wzmacnia uprzedzenia

-10
+10
00:00
/
00:00