W bazie Andrews rzeczywiście mocno wiało, ale nie aż tak, żeby przewrócić człowieka. Więc raczej nikt nie uwierzył w sugestię Białego Domu, że wszystkiemu winien wiatr. Na stopniach do prezydenckiego Air Force One Joe Biden potknął się trzykrotnie; raz właściwie upadł. Nic strasznego, kiedyś prezydent Ford schodząc z takiego trapu wykopyrtnął się bardziej widowiskowo. Teraz jednak upadek skojarzono z podeszłym wiekiem szefa państwa.
Niektórzy, wzorem Donalda Trumpa, reagowali z nieskrywaną Schadenfreude: a nie mówiłem… Przecież i życzliwi Bidenowi mogli sobie zadać pytanie: czy to aby nie pierwszy groźny sygnał, czy on na pewno podoła całej kadencji? Zresztą takie myśli nie muszą być zaraz albo zdrożne, albo zbożne: może je też wywołać zwykła banalna ciekawość.
Podobnie nie trzeba się doszukiwać od razu rasistowskich podtekstów w zainteresowaniu karnacją dziecka, poczętego przez rodziców o niejednakowej barwie skóry. Ona może ciekawić tak samo niewinnie, jak zagadka koloru włosów potomstwa rudzielca i brunetki. Kto choć raz nie spytał, bez złych intencji, bez głupich żartów: ciekawe, czy Archie będzie blady, czy śniady? – niech pierwszy rzuci bananem. Bo jeśli przyjąć, że w naszych odruchach, w tak zwanych pierwszych-myślach-przychodzących-do-głowy górę biorą złośliwość, zawiść, wyrachowanie i inni szatani, wówczas – wracając do potknięcia Joe Bidena – należałoby zapytać: a co pomyślała sobie Kamala Harris? Czy migawka w jej głowie nie wyzwoliła obrazu konstytucyjnej sukcesji u władzy, kiedy do jej sprawowania przestaje być zdolny wybrany prezydent?
Taki hipotetyczny scenariusz przywoływano przecież wielokrotnie w trakcie kampanii wyborczej. Dan Morain, autor „Pierwszej biografii” Kamali Harris zapewnia, że jego bohaterka jest absolutnie lojalna wobec swego szefa. A spod podłogi diabełki podszeptują memento: okazja czyni złodzieja… żądza, ambicja lub idea czynią zdrajcę…
No bo skąd, jak nie z tych podszeptów właśnie, bierze się skojarzenie, że Biden potknął się nazajutrz po rocznicy pewnej słynnej zdrady, najbardziej przysłowiowej z wszystkich znanych zdrad. 2065 lat wcześniej Juliusz Cezar upadł i już się nie podniósł, do czego przyczynił się sztylet Brutusa. Odpukać. Idy marcowe prezydenta zakłócił nie zamach na władcę, tylko na lud, któremu tak bardzo potrzebna odbudowa poczucia spokoju i bezpieczeństwa. Śmiertelne strzelaniny, zwłaszcza ta w Atlancie, gdzie zginęły Amerazjatki. A w Minneapolis rozpoczął się arcyważny proces policjanta, zabójcy Afroamerykanina. W tym samym czasie, dla wykazania czynem, że zrywa z linią poprzednika, prezydent faktycznie otworzył granicę z Meksykiem. Znowu popłynęła latynoska fala, szybko osiągając stan krytyczny. Wezbrały w efekcie trzy żywioły, wobec których Biden już popełniał błędy – by wspomnieć choćby jego uznanie za “prawdziwych Czarnych” wyłącznie tych, co nie głosują na Trumpa. W przypadku tych żywiołów – inaczej niż w instagramowej historii Meghan i Harry”ego – kolor skóry ma żywotne znaczenie, nieraz dosłownie. Żeby nie stracić równowagi, Joe Biden musi tu uważać bardziej niż na samolotowym trapie, bardziej niż na ruchomych schodach.
Bo to ruchome piaski.