12 września 2020

Prześnił się sen

Autor: Piotr Kamiński
Zamknij

Piotr Kamiński

Krytyk muzyczny, znawca opery, pisarz i tłumacz literatury, m.in. Szekspira.

Piotr Kamiński na Facebooku

Fot: Ahmet Yalçınkaya on Unsplash

Akademia Oskarów ogłosiła właśnie kryteria rasowe, płciowe i zdrowotne, które, począwszy od 2022 roku, spełniać musi utwór ubiegający się o statuetkę za „najlepszy film”. Przypomniało mi się zdanko z Mariana Załuckiego: „czy mistrz woli natchnienie, czy mistrz woli wytyczne?”. Wytyczne Akademii będą wprowadzane stopniowo, są bardzo skomplikowane i niełatwo ogarnąć je rozumem. Podejrzewam zresztą, że rozum nie miał z tym nic wspólnego.

Chodzi o zapewnienie większego udziału w przemyśle filmowym kategorii uznanych za upośledzone, w tym „mniejszości rasowych i etnicznych”, co dotyczy zarówno ekipy i obsad aktorskich, jak samej treści dzieła. Dokument ustala tu cztery standardy. By znaleźć się wśród wybrańców, film musi odpowiadać co najmniej dwóm spośród nich. W każdym z nich wszakże wystarczy wypełnić tylko jedno ze zdefiniowanych tam kryteriów. Standard A dotyczy obsad i treści filmu, i stawia następujące wymagania, do wyboru: jedna jedyna osoba w obsadzie głównych ról musi pochodzić z którejś z wyszczególnionych mniejszości etnicznych, ALBO 30% reszty obsady stanowić będą przedstawiciele co najmniej dwóch z następujących grup: kobiet, mniejszości rasowej lub etnicznej, z kategorii LGBTQ+ i z osób niesprawnych fizycznie lub umysłowo, przy czym Akademia precyzuje, że w tej ostatniej kategorii wystarczy ktoś cokolwiek przygłuchy.

Szkoda, że tekst nie podaje, do którego pokolenia należy się wykazać przodkiem ze wspomnianych mniejszości etnicznych i rasowych, by się zakwalifikować. ALBO: jedna z czterech wymienionych kategorii – kobiety, mniejszości etniczne i rasowe, LGBTQ+ i osoby niesprawne – stanowić ma główny temat filmu. Może czegoś nie zrozumiałem, może ktoś coś źle przepisał, ale przecieram oczy i wciąż widzę to samo: wystarczy wypełnić jedno jedyne z owych kryteriów. Nie „i”, ale „albo”. Tymczasem prawdopodobieństwo, że w jakiejś obsadzie hollywoodzkiej, nawet skromnej, czy w jakimś scenariuszu, nie pojawią się przedstawiciele nie tylko którejś, ale kilku spośród tych kategorii, wydaje mi się znikome. Nawet w tak szczególnych filmach, jak „Dwunastu gniewnych ludzi” Sidneya Lumeta, czy „1917” Sama Mendesa, można w tej mierze szachrować ile wlezie.

Jeżeli więc coś niepokoi w tej inicjatywie, gdzie aż się przelewa od hipokryzji, to nie los przemysłu filmowego, ani, uchowaj Boże, Oskarów, które od dawna już leżą na desce, ale kolejny dowód na to, że prześnił się z kretesem piękny sen dr Martina Luthera Kinga o tym, by człowiek sądzony był wedle swych czynów, a nie wedle koloru skóry i innych cech, niezależnych od jego woli i wyboru.

Posłuchaj

Posłuchaj również

19 lipca 2025

Hiszpania mniej znana

19 lipca 2025

Familiada

12 lipca 2025

Czy Polska powinna dokumentować zbrodnie rosyjskie w Ukrainie?

-10
+10
00:00
/
00:00