Fot: Clay Banks/Unsplash
22 lutego 2025

Rządy i narządy, czyli anatomia polityczna

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Na co dzień gospodarz programu „Dzień na świecie” w telewizji Polsat News. W Raporcie autor cyklu felietonów „Świat z boku”.

Kontakt: grzegorz.dobiecki@raportostanieswiata.pl

Fot: Tomek Sikora

Europejscy przywódcy zgrzytają zębami i łamią sobie głowy. Jak odpowiadać na gesty amerykańskiego prezydenta: zaciśniętą pięścią, środkowym palcem czy ręką wyciągniętą do zgody? Z czołem zmarszczonym czy podniesionym? Czyich rad słuchać, gdzie obrócić wzrok, czego się trzymać?

Nietrudno zauważyć, że w powyższym wstępie części ludzkiego organizmu oraz ich funkcje posłużyły do – trafnej czy nie – analizy sytuacji międzynarodowej. Można by tę próbę uznać za wprowadzenie do dyscypliny opisowo-porównawczej, której przydatność badawcza, a choćby tylko publicystyczna, wydaje się bezdyskusyjna. Byłaby to anatomia polityczna ze swoją metodą – wertykalną panoramą człowieka. Z dołu do góry, od stóp do głów.

Najniżej jest stopa procentowa. Bank centralny celowo odwołuje się do tej części ciała – a nie na przykład do obojczyka – żeby świadomość finansowego płaskostopia państwa odsuwać jak najdalej od głowy obywatela. Ważnym członem stopy jest pięta Achillesa, obszar nieodporny na ciosy, bo nieobjęty immunitetem. Służby specjalne wypatrzą słabiznę nawet u najsilniejszego polityka – i już, jak Parys, mogą napinać cięciwę. Do Joe Bidena strzelać nie było potrzeby, bo i tak gonił w piętkę.

Kiedy piętą achillesową przywódcy jest język – zwłaszcza obcy – podczas światowych pogaduszek na stopie towarzyskiej ktoś taki będzie traktowany per noga. Tym niemniej nogi są ważnym narzędziem demokracji: można nimi głosować. Zaś ich elementy przegubowe – kolana – potrzebne bywają narodom do wstawania. Niektóre narody trzeba pionizować w trybie edukacyjnym lub nakazowym; same nie zauważają bowiem, że klęczą.

U zbiegu partii górnych kończyn dolnych, tu gdzie nieuprawnionym wstęp wzbroniony, ukrywa się przed światem miękkie podbrzusze. Strefa specjalnej troski, nasze fizjologiczne Bałkany. W tych okolicach zmagazynowano zasoby określeń, jakimi niewybredni polemiści obrzucają swoich przeciwników. Tutaj znaleźć można także pewne atrybuty wyposażenia naturalnego, które winien posiadać każdy polityk, niezależnie od płci, jeśli chce uchodzić za twardziela.

Pozostając na tym samym poziomie, ale zachodząc od zaplecza, badacz natknie się na desygnat innego popularnego rzeczownika. Również nieparlamentarnego, za to mniej ordynarnego; też wyrażającego przyganę, ale z dozą pobłażania. Wyszukanym synonimem owego rzeczownika jest słowo sempiterna. Raczej nie osiągnie się jednak zamierzonego efektu, mówiąc na przykład o głowie państwa, że to sempiterna wołowa. Albo skandując na demonstracji, że znajdzie się pała na tylną część ciała generała.

Przed zapleczem, zgodnie z nazwą, wznoszą się plecy, tak jak przed Zakarpaciem Karpaty. Plecy, przydatne w każdej karierze, w polityce – także międzynarodowej – są wręcz niezbędne. Tyle że nieraz, niby zapewniając poparcie, nie dają realnego oparcia, bo dystans za duży. Wtedy się wybiera mniejszy: z zakarpackiego Użhorodu do Budapesztu jest trzy razy bliżej niż do Kijowa. Z kolei gdzie Kijów ma szukać oparcia, skoro Waszyngton pokazuje mu plecy, a u innych aliantów kręgosłupy nietęgie, ugną się albo i pękną pod takim ciężarem…

Do dźwigania ciężarów, zwłaszcza brzemienia odpowiedzialności, stworzone są barki. Na swoich tytan Atlas musiał utrzymać cały świat. Donald Trump, choć równie mocarny, całego świata utrzymywać nie zamierza, America first. Dźwigać Ziemię powinni wszyscy, każdy od swojej strony. Wtedy ciężar równo się rozłoży, jak to przy płaskich gabarytach.

Z barków ekstremalnie wyrastają ramiona (rzadziej skrzydła). Z ramion ręce. Do rządzenia najlepiej nadaje się ręka żelazna, pojedyncza. Bo kiedy obie biorą się za coś wspólnie, wzorem socjaldemokracji i chadecji w Niemczech, wówczas nie wie lewica, co czyni prawica. Podobno Hamas też nie zawsze wiedział, czym zajmowało się jego zbrojne ramię, brygady al Kassam. A obserwatorzy z ramienia ONZ nie potrafili tego w porę zaobserwować, gdyż mieli dusze na ramieniu. Za komuny karzącym ramieniem partii był wymiar sprawiedliwości ludowej. Ponadto w ówczesnym pejzażu politycznym pojawiał się członek z ramienia, figura nieznana klasycznej anatomii, bliska natomiast Pablowi Picasso, skądinąd bliskiemu komunie.

Szczytowe partie anatomii już niedaleko. Po drodze jeszcze kark, prosty redneck, do którego przymila się biały kołnierzyk. Żeby budować takie i inne sojusze, polityk musi mieć głowę na karku, a oczy dookoła niej. Powinien patrzeć na świat rozbieżnym zezem: jedno oko na Maroko, drugie na Kaukaz. Czyli ogarniać sprawy geopolitycznie, od Panamy po Grenlandię. Niech się też w ucho prezesa wyposaży, najlepiej w wiele. I niech się nie przejmuje tym, jak go odmalują eksperci od anatomii politycznej. Oni dostrzegają jedynie jej zewnętrzną powłokę. I tak ma zostać. Nie wolno ich dopuścić do wnętrza, do tego, co na sercu, na wątrobie i na sumieniu. A już w żadnym razie do tego, co na myśli. Bo kiedy odkryją, co się kłębi pod czaszką polityka, zaraz zakrzykną jak bankier Grosglik do Moryca Welta: pan masz małe rybki w głowie! Znaczy – kiełbie we łbie.

Posłuchaj

Posłuchaj również

14 czerwca 2025

Ustępujący lodowiec niszczy wioskę w Szwajcarii

7 czerwca 2025

Enhanced Games czyli Igrzyska symulowane

31 maja 2025

Jakie skutki odejścia od atomu w Hiszpanii

-10
+10
00:00
/
00:00