Fot: Kelly Neil / Unsplash
31 sierpnia 2024

Sezon ogórkowy

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Na co dzień gospodarz programu „Dzień na świecie” w telewizji Polsat News. W Raporcie autor cyklu felietonów „Świat z boku”.

Kontakt: grzegorz.dobiecki@raportostanieswiata.pl

Fot: Tomek Sikora

Jeśli ogórek nie śpiewa / i to o żadnej porze, / to widać z woli nieba / prawdopodobnie nie może. Proszę, nawet Gałczyński, chociaż wyobraźni mu nie brakło, odmawiał ogórkom prawa głosu. Jak jakim dzieciom albo rybom. Redaktor Rosiak nie lepszy: co roku na całe dwa miesiące uporczywie proklamuje Sezon Nieogórkowy. Że niby nie pora na błahostki, skoro również w porze wakacji spraw ważnych i poważnych mamy pod dostatkiem.

Zgoda, nie żyjemy w nieciekawych czasach, niestety. Ale nie jest też tak, że wokół tylko pytania zasadnicze, egzystencjalne wyzwania i mgła eschatologii, co wszystko spowija. Latem przez tę kurtynę nieraz się przecież przebije ogórkowy śpiew. Michałki, kryminałki, duperelki, mizeria. Wiadomostki z drzewa dobrego i złego, choćby tylko z krzaczka. Za niefrasobliwą wytrwałość zasługują na mały benefis. Kiedy go urządzać, jak nie teraz, na pożegnanie sierpnia? I czy one rzeczywiście jednym uchem wlatują, by zaraz wylecieć drugim? Czy może w przestrzeni międzyusznej goszczą nieco dłużej, bo coś jednak znaczą?

W Wielkiej Brytanii na przykład mnożą się ataki psów na listonoszy. Jest już prawie tysiąc nieszczęśników, którym najlepsi przyjaciele człowieka pogryźli lub odgryźli palce wsuwające pocztę przez drzwi. Psi behawioryści tłumaczą zjawisko niezrozumiale: wpływem pandemii covidu na zachowanie zwierząt domowych. A wyjaśnienie może być prostsze. Doręczyciel to dręczyciel. Pies go zaraz zdemaskuje, wyczuje pismo nosem. Wezwanie z sądu albo z podatków, monit od chciwego komornika albo mandat od miejskiego strażnika. Bo co innego, reklamowych śmieci nie licząc, mają dziś w torbach listonosze? Kiedyś posłańcom złej nowiny obcinano głowy, niech się więc cieszą, że brytyjskie psy są wobec nich tak łagodne. No, może poza posesją państwa Baskerville’ów.

Dopływ niepożądanych wiadomości można również odciąć poprzez odcięcie prądu. Ale nie o mailach tu mowa. Tuż przed emisją telewizyjnego reportażu, który miał go ukazać jako łapówkarza i oszusta, burmistrz chilijskiego miasta Rinconada dokonał – jak się przypuszcza – sabotażu lokalnej sieci elektrycznej. Informacja znika, nie ma sprawy, está bien. Latynosi tak potrafią, realiści magiczni. Z innych powodów do polskich mediów nie przebiła się makabreska z Upper Morland w Pensylwanii. Sąsiad zadźgał tam sąsiada zza ściany, gdyż ten nie przestawał chrapać, a obiecywał, że przestanie. Zrozumiałe, że news nie zrobił u nas wrażenia: wśród ofiar nie było Polaków.

Ofiary nie pozwolił z siebie zrobić również pan Rafał, magazynier z brytyjskiego West Bromwich. Sześciu drabów chciało mu ukraść cenny rower, a on im to uniemożliwił. Użył w tym celu przekleństw, jakie przywiózł z ojczyzny oraz spray’u niezmywalnie barwiącego na czerwono, już z lokalnego shopu. Tak napiętnowanych opryszków policja łatwo odnalazła. Nowego znaczenia nabrało przy tym określenie „czerwona hołota”.

W sezonie ogórkowym groteska rości sobie specjalne prawa, nawet kiedy przeplata się z tragedią. Wśród strasznych pożarów w Grecji były i te, które wzniecał wykładowca akademii policyjnej w ramach swoiście pojmowanych zajęć praktycznych. A znów gdzie indziej ogień podkładała pani o bujnym temperamencie, też osoba praktyczna. Dymem wabiła strażaków, bo już na sam ich widok buchał w niej płomień namiętności.

W Izraelu niejaki Szalom Junasi nadział się na jeżozwierza, dosłownie. W chwili, gdy w jego ciele utkwiło 41 ostrych kolców, pechowiec – jak potem wyznał – cały zamienił się w ból. Ból wyparł wszelkie inne odczucia; zgasły zwłaszcza dręczące myśli o nieszczęściach, jakie spadły na mieszkańców tamtych stron, także na jego rodzinę. Szalom Junasi przekonał się cieleśnie i duchowo o prawdziwości tak zwanej reguły jeżozwierza, zgodnie z którą im więcej w tobie kolców, tym mniej empatii.

Dobrze, tylko czy my przypadkiem niepostrzeżenie nie opuściliśmy ogórkowej rabatki? Miał być festiwal bałamutnych informacyjek, a tu jednak powagą zapachniało, refleksja jak barszcz Sosnowskiego plenić się zaczęła. A gdzie te wszystkie nowonarodzone pandy, miliony dolarów znalezione w starym materacu, pytony wypełzające z sedesów i spadochronowe skoki staruszek? Co ze skradzioną koroną Miss Boliwii? Czy przetrwał rekord najszybszego ślimaka świata? Gdzie półprawdziwe sensacje w stylu Egona Erwina Kischa, duchowego patrona brukowych portali?

W kompoście, proszę Państwa. Zadziałała inna reguła: odruch ogrodnika. Nie każdy plon warto zbierać. Nieraz lepiej użyźnić nim grządkę, żeby następny był bardziej udany. Taki zabieg jest potrzebny tym bardziej, że w szklarni „Świata z boku” sezon ogórkowy trwa cały rok.

Posłuchaj

Posłuchaj również

14 czerwca 2025

Ustępujący lodowiec niszczy wioskę w Szwajcarii

7 czerwca 2025

Enhanced Games czyli Igrzyska symulowane

31 maja 2025

Jakie skutki odejścia od atomu w Hiszpanii

-10
+10
00:00
/
00:00