Fot: Stan B
17 lipca 2021

Szczęście w nieszczęściu

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Dziennikarz, publicysta gospodarz programu „Dzień na świecie” w Polsat News.

Biedny Jigme Khesar Namgyel Wangchuck przemierza swoje himalajskie włości jak pielgrzym. Niesie poddanym dobre słowo, bo szczepionek nie ma. Pierwszą dawką król obdarował w dwa tygodnie niemal cały Bhutan, na drugą zabrakło środków, a tu jeszcze z Indii zaatakował wirus delta. Za całą ochronę został bhutański puklerz: wskaźnik Szczęścia Narodowego Brutto. Przez lata metafizycznie górował nad swymi rynkowo-giełdowymi kolegami z Zachodu – Światowym Indeksem Szczęścia czy Wskaźnikiem Zadowolenia z Życia, o trywialnym PKB nie wspominając. Teraz, słabnąc pod ciosami zarazy, Szczęście Narodowe Brutto tę przewagę fizycznie traci. Co prawda buddyjska mądrość nie pozwala tracić ducha, ale w międzynarodowej rywalizacji to za mało.

Instytut Gallupa wskazuje nacje najszczęśliwsze sposobem ekspertów od boksu: bez podziału na kategorie wagowe. W jego World Hapiness Report Bhutan się nie liczy; podium okupują Skandynawowie, a najwyżej stoi Finlandia. Czwarty rok z rzędu, czyli że niestraszne jej nawet nieszczęście pandemii. Finowie zwłaszcza izolację i lockdowny znosili dużo lepiej, niż inne narody. Dlatego – jak samokrytycznie sugerują niektórzy z nich – że w ogóle, covid nie covid, Finowie są odludkami, samolubami i gburami. Dobrostan lub wręcz błogostan osiągają zaś metodą kalsarikannit, co oznacza alkoholizowanie się w zaciszu i stroju domowym. Krócej i dosadniej: chlanie w gaciach.

Podobna generalizacja to oczywiście niesprawiedliwość oraz bzdura, jednak stereotypy nie biorą się z powietrza, nawet morowego. Z kolei Duńczykom szczęście miała przynosić, a jego nadwyżki eksportować formuła hygge, patent na radość z życia. Ponieważ jest to w gruncie rzeczy plagiat francuskiego joie de vivre skrzyżowany z niemieckim gemuetlich, nic dziwnego, że przereklamowaną, nieoryginalną ofertę Duńczyków świat skierował już do działu przecen i wyprzedaży.
W przepustce do szczęścia nie wbijamy więc stempla hygge, za to warto przystawić inną skandynawską pieczątkę, ze szwedzkim słówkiem lagom. Najprościej przetłumaczyć je jako “akurat”, bo to się tłumaczy samo. A jeśli nie samo, to z niewielką pomocą etyki luterańskiej. Oczekiwać i brać od świata w sam raz, tyle ile trzeba; nie za dużo, nie za mało. Umościć się w życiu bez zachłanności, ale też bez ascezy. Tak ostemplowana przepustka powinna zachować ważność bezterminowo, w każdych okolicznościach, także pod okupacją koronawirusa. I Szwedzi chyba jednak udowodnili, że ich lagom jest szczęśliwym amuletem, dobrym drogowskazem – chociaż błędów nie ustrzegli się i oni.

Skądinąd, czy ten drogowskaz nie pokazuje przypadkiem szlaku, którym można dotrzeć tam daleko i wysoko, gdzie od wioski do wioski pielgrzymuje biedny król i gdzie od narodowego szczęścia niczego się nie odlicza, by było go pod dostatkiem nawet w nieszczęściu? No nie, to byłaby droga na manowce. Może i cudne, jak u Stachury, ale prowadzące na bezdroże wniosku, że Marcin Luter był buddystą.

Posłuchaj

Posłuchaj również

7 czerwca 2025

Enhanced Games czyli Igrzyska symulowane

31 maja 2025

Jakie skutki odejścia od atomu w Hiszpanii

24 maja 2025

Jose Mujica i jego Urugwaj

-10
+10
00:00
/
00:00