Jak rządzić krajem, w którym jest 246 gatunków sera? – gorzko pytał przed laty Charles de Gaulle. Dzisiaj Francją rządzić jeszcze trudniej. Nie do końca wiadomo, czy dlatego, że Generała już nie ma, czy też z powodu inwencji serowarów, którzy od tamtej pory znacznie zwiększyli gamę swoich produktów.
Embarras de choix, mówią Francuzi. Niemcy wybór wiążą z męką i udręką, die Qual der Wahl. U nas osiołkowi w żłobie dano. Co za dużo, to niezdrowo, too much of a good thing. Zaraz jednak mądrość ludowa podsuwa kontrargument: od przybytku głowa nie boli. Ale jakoś mało skuteczny ten znachorski ibuprom. Ból nie ustępuje. Dość jest wszystkiego, dojść można wszędzie – orzekła Agnieszka Osiecka. Nieprawda. Wszystkiego jest za dużo. A drogi pozatykane.
Niewolą nas rzeczy. Coś muszą z nami robić, skoro my nie wiemy, co zrobić z nimi. W niemieckich sklepach po pandemii zalegało pół miliarda niesprzedanych ubrań i butów. Nie dostali ich ubodzy, bo darowizny są opodatkowane. Lepiej było górę odzieży zniszczyć. We Francji prawo już tego zabrania. Firmy mają wybór: sprzedać towar taniej, poddać go recyklingowi albo ograniczyć produkcję. Ostatnią opcję zwykle odrzucają.
Po co tyle mieszkań. Francja ma prawie 40 mln lokali mieszkalnych, z czego ponad 3 mln stoi pustych. A bezdomnych jest tylko 300 tysięcy. W holenderskim rządzie, za premiera Ruttego, 20 ministrów było właścicielami 42 domów. Sam minister rolnictwa miał siedem. W Barcelonie więcej miejsc w lokalach pod wynajem niż stałych mieszkańców. Hiszpańskie związki zawodowe prowadzą szkolenia dla squattersów.
Żywności też za dużo. Jak zapewnia David Mencer, rzecznik rządu Izraela, w Strefie Gazy jest tyle jedzenia, że grozi wybuch epidemii otyłości. Malthus mylił się w jednym: owszem, liczba ludności rośnie przez mnożenie, ale zasobów żywnościowych przybywa nie tylko przez dodawanie. Rację miał jednak co do tego, że to mnożenie idzie za szybko. Trzeba uruchamiać hamulce: głód, epidemie, wojny. Niektórzy dodadzą: oraz eutanazję. Uczeni panowie, profesorowie (…) mówią, że miliard ludzi jest na świecie niepotrzebny. Za dużo jest ludzi, więc człowiekowi wstyd, że żyje – wyznał Tadeusz Różewicz.
Ściślej: za dużo jest niewłaściwych ludzi w niewłaściwych miejscach. Palestyńczyków w Palestynie, Sudańczyków w Sudanie, Rohingya w Birmie, Kurdów na kurdyjskich ziemiach. Ukraińców jest za dużo wszędzie. Tak samo imigrantów. Dowcip z Reykjaviku: Francuz, Polak i Islandczyk pozbywają się tego, czego u siebie mają w nadmiarze. Francuz wyrzuca croissanta, Polak kiełbasę, Islandczyk Polaka. W Południowej Karolinie brakuje śmiertelnych zastrzyków do egzekucji zbyt licznych skazanych. Gubernator stanu nakazuje im więc dokonanie ostatniego wyboru: krzesło elektryczne albo rozstrzelanie.
Za dużo wokół słów i prawd. Szczytów i konferencji. Demokracji za dużo. I miłości, za którą przebiera się nienawiść. Whole Lotta Hate. A wolności już tyle, że krępuje ruchy. W jednym z ostatnich wierszy Adam Zagajewski powtarza za Benedetto Croce i Sandorem Marai, że ludzie nie pragną wolności. Ludzie – twierdzi poeta – pragną suchego i ciepłego miejsca (…), bezpiecznych / Dni, nakrytego stołu, okrągłych jabłek / – ale nie pragną wolności, wolność / Nie pozwala na spokojny sen.
Trump, prezydent lepszy od George’a Washingtona, obiecuje Ameryce złotą epokę. Macron, jak każdy prezydent Francji, mierzy się z wielkością de Gaulle’a. Ale – niczym Churchill – ogłasza, i to całej Europie, kres obfitości, oczywistości i beztroski. Czas wyrzeczeń, czas wojenny. Jak może, jak śmie? Za dużo wymaga. Niech się rozejrzy, niech dostrzeże i uszanuje tak bardzo znośną lekkość bytu.
Bo życie się toczy swoim zwykłym rytmem, jak na obrazach Breugla. Może i ktoś upada pod ciężarem krzyża, oprawcy spierają się, czy podnieść leżącego, ktoś tam mu pomaga, inni współczują – ale to przecież tylko epizod, atrakcja dla gawiedzi. Pracowici ludzie zobaczyli, co było do zobaczenia i wracają do swoich zajęć. Budować domy, dzieci doglądać, spłacać kredyty, planować urlopy, majątek pomnażać, żeby wszystkiego było pod dostatkiem. Dużo, jak najwięcej.
Tylko poeci i starzy malarze widzą, że – jak w innym wierszu Zagajewskiego – świat ciągle rośnie rośnie / niepowstrzymanie / a jednak jest go coraz mniej.