WOKANDAPIX/Pixabay
29 czerwca 2024

Podejść do sprawy z przejęciem

Autor: Grzegorz Dobiecki
Zamknij

Grzegorz Dobiecki

Na co dzień gospodarz programu „Dzień na świecie” w telewizji Polsat News. W Raporcie autor cyklu felietonów „Świat z boku”.

Kontakt: grzegorz.dobiecki@raportostanieswiata.pl

Fot: Tomek Sikora

Nie potrzeba sztucznej inteligencji, wystarczy dobry słuch. Nieraz przydadzą się spin doktorzy i copywriterzy, częściej wszystko podpowie tak zwana zaistniała sytuacja. Przyszłość, Siła, Wolność, Razem, Prawo, Kraj, Zwycięstwo, My, Pomyślność, Prawda oraz jeszcze parę zaklęć pisanych wielką literą. Tylko przyłożyć szablony, opracować odpowiednią permutację – i już hasło demonstracji sklecone, dewiza partii gotowa, wykuty slogan słusznej sprawy. Wszystko jedno jakiej, te wytrychy pasują do każdego zamka. Ważne jedynie, kto go oliwi. A jeśli mechanizm zardzewieje, być może ponownie uruchomi go majster z całkiem innego warsztatu.

Na Bliskim Wschodzie nastąpiła aksjologiczna konwersja i wyruszyła w świat. Zjawisko zamiany, a właściwie przejęcia znaczeń ma i taką oto ilustrację. Podczas gniewnych manifestacji, skądinąd bardziej antyizraelskich niż propalestyńskich, niesie się okrzyk From the River to the Sea, Palestine will be free. Czyli: z rąk tych, co nim obecnie władają, należy wyrwać cały obszar między Jordanem a Morzem Śródziemnym. W takim właśnie kształcie – na długo przed powstaniem nowożytnego państwa żydowskiego – Eretz Israel wyobrażali sobie syjoniści. Zawołanie From the River to the Sea było ich hasłem, co potwierdzają historycy. Kiedy nastąpiło jego wrogie przejęcie, od kiedy zaczęło towarzyszyć sprawie palestyńskiej – trudno powiedzieć; w każdym razie za czasów Jasera Arafata tego dwuwiersza nie skandowano.

Nie pisze o nim także Amos Oz, chociaż w „Opowieściach o miłości i mroku” przywołuje przypadek pokrewny. W latach 20. ubiegłego wieku z murów europejskich miast krzyczało ponaglenie: Żydzi, wynocha do Palestyny! W następnym stuleciu mury i krzyk są podobne, zmienił się jedynie wskazany kierunek: Żydzi, wynocha z Palestyny!

Przyjemniej opisywać przejęcie przyjazne, friendly takeover. W takim trybie polską własnością stała się pieśń katalońskiego barda „L’estaca” (czyli słup, pal), którą znamy jako „Mury”. Kameralna canción przerodziła się w zbiorowy manifest przez zasiedzenie, ściślej: przez milionkrotne zaśpiewanie, co wreszcie sam autor Lluis Llach usankcjonował aktem darowizny. I nie protestował, że treść oraz wymowa utworu odbiegają od oryginału.

Prawa autorskie do sloganu zawartego w skrócie MAGA posiada Donald Trump, a on w biznesie nie odpuszcza nawet przyjaciołom. Niech więc Viktor Orban liczy się z koniecznością wypłacania tantiem od hasła Make Europe Great Again, z jakim Węgry obejmują półroczne przewodnictwo w Unii. MEGAplagiat Orbana uznano za niemal hołd lenny złożony Trumpowi. Gdy jednak siedem lat wcześniej Emmanuel Macron proklimatycznie zawołał Make Our Planet Great Again, miała to być zręczna aluzja i szpila wbita ówczesnemu prezydentowi USA.

Adele i Bruce Springsteen nie życzą sobie, by Trump wykorzystywał ich utwory na swoich wiecach. Ale przejmowanie nośnych motywów muzycznych, a słownych jeszcze bardziej, i tak odbywa się zwykle bez autoryzacji, zwłaszcza gdy autor nie żyje. Georges Brassens nie zdążył zaprotestować przeciwko przerobieniu jego szczerego wyznania, że najważniejsi są kumple (Les copains d’abord) na roszczeniowo-megalomański postulat Frontu Narodowego (Les Français d’abord), w gruncie rzeczy ujawniający francuskie kompleksy. To przejęcie nie było wrogie; było złowrogie. A zabieg adaptacji sprawdzonego szlagwortu, wypróbowanego sloganu kusi, bo jest łatwy i tani, jak odbitka ze sztancy. Bywa przecież zawodny, kiedy kopia lub przeróbka trafia na inny grunt niż oryginał i na dodatek jest toporna. François Mitterranda wyniosła na najwyższy urząd świeża i mocna dewiza Spokojnej siły (La Force tranquille). Szanse Tadeusza Mazowieckiego pogrzebała wtórna i słaba Siła spokoju.

Zasadniczo sztaby polityków tak dobierają motywy z banku zaklęć, tak wciskają je w gotowe lub zapożyczone szablony, żeby adresat przesłania, przez niektórych zwany ciemnym ludem, poczuł, że wszystko pojął – i właśnie dlatego wie, za kim się opowiedzieć. Obamowe Yes, we can było jawnym a niezasłużonym pochlebstwem dla elektoratu. Jak dotąd, jedyny Bill Clinton zdobył się na odwagę i otwarcie wygarnął rodakom, że wcale nie wszystko mogą, wiedzą ani rozumieją. Jego słynne It’s the Economy, stupid! pozostaje niewykorzystaną matrycą, którą warto przejąć. Na plakaty można by rzucić na przykład: Bezpieczeństwo, kretynie! Klimat, przygłupie! Suwerenność, idioto! Ciekawe, czy ktoś się tym przejmie i czy to się jeszcze przyjmie.

Posłuchaj

Przeczytaj również

1 lipca 2024

Książki Raportu

29 czerwca 2024

Sztuczna inteligencja w wojskowości

29 czerwca 2024

O zakazie korridy w Hiszpanii

-10
+10
00:00
/
00:00